Jak się nie dać zrobić w balona? Pytanie to pojawia się codziennie w naszym życiu. Wystarczy włączyć telewizję, przeczytać stronniczą gazetę lub dać skusić się reklamie bez rozeznania u konkurencji. Jesteśmy uczeni zdrowego rozsądku od najmłodszych lat, więc dlaczego dajemy się wykiwać nieuczciwym sprzedawcom robiąc zakupy w miejscach turystycznych?
Disclaimer: zdjęcia sklepów i restauracji są zdjęciami ilustracyjnymi. Osobiście nie mam nic przeciwko jakiemukolwiek jednostkowemu punktowi widocznemu na zdjęciu.
Na sam początek prośba: jeśli jesteś przedsiębiorcą handlującym pluszowymi gęśmi nad morzem lub sprzedajesz ser z przepoconej sztucznej skarpety nazywając to oscypkiem – nie czytaj tego wpisu. Nie chcę nikogo zainspirować pokazując co się dzieje u naszych sąsiadów.
Pamiętam swoją pierwszą wycieczkę do Pragi. Do dziś mam flashbacki z pewnych miejsc i sytuacji. Najbardziej zapadła mi w pamięci akcja kupowania piwa. Nie było to łatwe, bo nie mogliśmy kupić tego na legalu (dobra, dobrze wiem, że też nie byliście grzeczni na wycieczkach szkolnych – kto nie pił ten kujon!). Koniec końców udało się kupić szczeniaczka Heinekena w jakimś markeciku w centrum Pragi. Koszt? Na nasze 30 złotych. 30. złotych. za. jedno. piwo. Biznes się kręci bo ktoś to musi kupować. Ale kto? Przenieśmy się o dobre kilka lat do przodu, a dokładnie do tego roku… uprzedzam, będzie dużo hejtu i ironii.
Podczas tegorocznego wyjazdu poświęciłem jeden wieczór na małe rozeznanie. Zbierając materiały do tego artykułu zastanawiałem się z tyłu głowy: jaki jest tok myślenia przeciętnego turysty? I kim jest statystyczny praski turysta? Obserwując ludzi w centrum doszedłem do wniosku, że jest to człowiek nastawiony na odpoczynek bez większego wysilania się. Wiem, moja teza może kogoś urazić, bo za bardzo generalizuję. Jednak chciałbym zaznaczyć, że większość typowych gości w Pradze kręci się po centrum nie patrząc na piękno tego miasta gdzieś dalej. Wystarczy przejść się w piątek wieczór (lub jakikolwiek dzień okołoweekendowy).
Przeciętny turysta nie lubi zmieniać swoich przyzwyczajeń. Pójdzie do restauracji gdzie można spróbować czegoś czeskiego: piwa. A do piwka jakaś pizza czy inne danie które dobrze zna. Rodzinie powie, że próbował lokalnej kuchni. To wcale nie jest tak, że powinno się poszerzać swoje horyzonty. Pizza, makaron, kebab i nic więcej. Bardzo proste dania, na których jest wysoka marża a na składnikach można przyciąć. Co z tego, że poza centrum są o wiele lepsze restauracje z lepszymi cenami. Nie ma co się wysilać. I to ustawia lokalny rynek, w którym akceptuje się takie patologie bo i tak jest na to popyt.
Przeciętny turysta bardzo lubi przywozić pamiątki sobie, swoim bliskim i znajomym (często też znajomym znajomych). Najprościej jest kupić magnes, bo na lodówce jest dużo miejsca. Dobrym pomysłem może być też kubek by do porannej kawusi i wysyłania kartek z życzeniami typu „miłego dzionka..smacznej kawusi…… <3” przypomnieć sobie ostatni wyjazd do Pragi i poczuć w swoim ulubionym napoju smak tamtejszych kawiarni. Dobrą alternatywą może być też koszulka z dużym serduszkiem z napisem „PRAGA” lub jeszcze lepiej „PRAHA” (bo to po czesku – jest fajniej). A niech w pracy zazdroszczą urlopu za granicą. W Pradze jest się tylko raz na jakiś czas, więc ceny tych gadżetów nie grają roli. I tak magnes za 30zł, koszulka za 100zł, torba materiałowa za 220zł czy Krecik za 500zł nie mają w tym momencie znaczenia. I tak ktoś to kupi. A sprzedawcy się cieszą, prawo popytu i podaży się potwierdza a karuzela się kręci dalej…
Ale typowy turysta wie, że najlepszą pamiątką są wspomnienia. I tak może pójść sobie na czyszczenie stóp przez jakieś wygłodniałe rybki. Jestem tylko ciekaw, co ile wymieniana jest woda…
Oczywiście nie zapomnijmy o zrobieniu odpowiednio dużej ilości zdjęć każdego miejsca w którym byliśmy. Istnieje taka niepisana zasada: im więcej rzeczy typowy turysta zasłoni innym robiąc zdjęcie dla siebie, tym to zdjęcie będzie miało większą wartość.
Więc co zrobić aby nie dać zrobić się w balona? Omijać centrum. Nie bądź typowym turystą. Bądź mądrym turystą. Baw się dobrze, testuj lokalne jedzenie wspierając uczciwych restauratorów, nie kupuj pamiątek impulsowo. Pluszowego Krecika da się kupić taniej w sklepie z zabawkami a magnes na targu (który znajduje się w centrum). W ten sposób wspierasz uczciwe biznesy, a zaoszczędzone pieniądze możesz wrzucić artystom, którzy umilają wieczorne spacery po urokliwej Pradze 🙂
Niestety przykład Pragi jest jednym z wielu. Gdziekolwiek turystyka, tam tandeta. Koniec końców, nic nie przebije polskiego morza. Nawet Praga. A poprzeczka jest postawiona bardzo wysoko.