Praga wszystkim kojarzy się z Mostem Karola, centrum z jakimś tam fotogenicznym zegarem (nie wiem czemu jest to najbardziej fotografowane miejsce w tym mieście) oraz kościołem w tym centrum. Nie jest to moja pierwsza wizyta w stolicy Czech. Skupiłem się bardziej na pobocznych atrakcjach, aby pokazać, że nie tylko te trzy miejsca są warte uwagi. Wyciągnąłem też kilka smutnych wniosków. Materiał ten będzie podzielony na dwie części, aby Was nie przytłoczyć. Zapraszam na pierwszą część pobytu w stolicy Czech. Uwaga: będzie bardzo dużo zdjęć i tekstu!
Dzień 0.5
Z Pilzna przyjechałem do Pragi w okolicy południa i za bardzo nie miałem co zrobić ze sobą ze względu na meldunek po 15. Pojechałem na dworzec Holešovice, zjadłem pseudoobiad i czekałem z zegarkiem w ręku na 15. Koniec końców nie wytrzymałem, wsiadłem w metro i pojechałem na drugi koniec. Zaleta takiego rozwiązania: zbawienny chłód w panujące wtedy upały, których miałem serdecznie dość (pamiętajcie kochani, aby nie brać ze mnie przykładu i wrzucić na luz). Nie było opcji wcześniejszego zameldowania, ponieważ spałem w… kapsule. Otwierało się przyciskiem z telefonu, który był aktywny punkt o 15. Nie był to pierwszy raz w takiej formie, ale te w Warszawie (w których byłem pierwszy raz) były lepsze. Chociażby ze względu na wentylację czy niezawodność. Trafiłem na uszkodzone otwieranie i dopiero po telefonie do obsługi udało mi się trafić na taką z działającym zamknięciem. Taki nieśmieszny chrzest bojowy.
Po zameldowaniu się pojechałem odebrać mamę z dworca autobusowego Florenc „po drodze” cykając troszkę zdjęć. Tak, nie byłem sam, stąd od teraz będę używał liczby mnogiej.
Moja mama (którą pozdrawiam!) przyjechała dość późno, lecz na szczęście udało się nam jeszcze zebrać siły i pójść wieczorem na miasto. Był to piątek wieczór, stąd ruch ogromny. Nie jest to najlepsza pora na spacer po centrum, z wyjątkiem miłośników tłoku.
Wróciliśmy do domu jakoś o 1 w nocy. Szybki prysznic i do spania by rano pojechać na targ.
Dzień 1
Targowisko Flea market jest oddalone od centrum o dobre kilka kilometrów. Jest takim praskim odpowiednikiem Dworca Świebodzkiego we Wrocławiu. Można tu znaleźć wszystko… i nic. I my znaleźliśmy właśnie to nic. Była taka bieda i nuda, że nawet nie chciało mi się wyciągać aparatu. Dodatkowo wstęp jest płatny. Nie warto.
Nie jest to jedyny duży targ w Pradze. Ten drugi, fajniejszy, znajduje się dokładnie w samym centrum miasta, obok mostu kolejowego. Odbywa się tylko w soboty (i jak mnie pamięć nie myli w niedziele) od samego rana. Jest to targ z lokalnymi produktami, zaczynając od lemoniady kończąc na rybach. Oprócz jedzenia jest też część z drobiazgami pokroju biżuterii oraz staroci. Każdy znajdzie coś dla siebie. Jest to dobra okazja na degustację i kupienie dobrej jakości produktów jak i spróbowanie smaków z różnych zakątków świata. Ja kupiłem przepyszną świeżo pieczoną tortillę z kurczakiem.
Dla znudzonych przygotowano też atrakcje takie jak walki przerośniętych kaczek o niesprzedaną paprykę. 😝
Z targu można przepłynąć tramwajem wodnym na Vytoń naprzeciwko. I co ciekawe, nie jest to atrakcja sama w sobie, lecz regularny praski środek transportu. Przejazd można odbyć na podstawie ważnego biletu na PID (Pražská integrovaná doprava) lub zakupić bilet jednorazowy u obsługi. W Pradze kontrole odbywają się bardzo często, więc jazda na gapę w tym przypadku jest niemożliwa.
Chętnych jest bardzo dużo a na samej wyspie nic ciekawego nie było, więc czekaliśmy na następny kurs w kolejne. Stamtąd pojechaliśmy zabytkową linią na Hradczany.
Oczywiście obowiązkowym punktem jest Katedra św. Wita. Nie zdecydowaliśmy się na jej szczegółowe zwiedzanie, bo wszystko widać zza barierki odgradzającej strefę VIP (tych co mają bilety). Zresztą, to nie jest mój pierwszy raz w tym miejscu. Zdecydowanie najpiękniejszym elementem tej świątyni są witraże. Na zewnątrz było dość dobre światło, które wpadało do środka przez te arcydzieła.
Stamtąd poszliśmy w kierunku Pałacu Lobkowicza i Złotej Uliczki. Do niej jeszcze wrócimy później.
Idąc dalej przed siebie znajduje się punkt widokowy Opyši. Z niego pięknie widać całą Pragę, choć są jeszcze fajniejsze, mniej znane miejsca z dobrym widokiem.
I tak minęła większość dnia. W planie na wieczór był koncert w Kościele Marii Panny przed Tynem. Zanim to, szybki prysznic w hostelu, do którego dostaliśmy się bardzo dobrze rozwiniętym metrem. W nim można było natrafić na „polskie” akcenty.
Wcześniej wspomniany Kościół Marii Panny przed Tynem znajduje się w ścisłym centrum Pragi. W środku jest przepiękny, i co dość istotne w przypadku koncertów, posiada całkiem świetną akustykę. Był to koncert muzyki klasycznej w wykonaniu praskich muzyków. Zdecydowanie zabrakło zapowiedzi utworów w jakimkolwiek języku. Zawsze jest ktoś, kto mówi co będzie grane, przywita słuchaczy, lub chociaż się pojawi. Tutaj weszli, zaczęli grać i nikt nie wiedział nawet, czy bić brawo czy nie. Troszkę dziwnie…
Koncert trwał godzinę i zakończył się idealnie w golder hour. Udało mi się choć na chwilę wykorzystać ten moment. Praga wygląda przepięknie przy zachodzie słońca…
Dzień 2
Następny dzień również zaczęliśmy od drobnego shoppingu. W Pradze jest bardzo dużo sklepów z pięknymi rzeczami, aczkolwiek trzeba BARDZO uważać na to, by nie przepłacić. Znalazłem dość ciekawy sklepik z zastawą, herbatą i innymi lokalnymi wyrobami z bardzo uczciwymi cenami (pinezka z adresem sklepu na końcu wpisu). Znajduje się on oczywiście poza ścisłym centrum, lecz bez problemu w kwadrans można tam dojechać z okolic teatru.
Sama okolica sklepu też jest bardzo interesująca i nie jest aż tak turystyczna jak prawy brzeg Wełtawy. Ta część Pragi wydaje się być niedoceniona a jest przepiękna…
Jeżdżą tędy zabytkowe linie tramwajowy, na których można spotkać m.in. czechosłowackie Tatry, które nota bene jeżdżą liniowo po całej Pradze.
Od tego miejsca kawałek na południe znajduje się wieża Petřin. Można tam wejść lub wjechać kolejką, na której również obowiązuje standardowa taryfa PID. Co ważne, nie wszystkie bilety czasowe są tam akceptowane. Obowiązują tylko bilety jednorazowe oraz bilety czasowe powyżej 24 godzin.
Nie trzeba wchodzić na wieżę, aby obejrzeć Pragę. Na pośrednim przystanku kolejny znajduje się darmowy punkt widokowy z bardzo dobrą widocznością, szczególnie na Hradczany.
Po drodze można trafić na miłe towarzystwo 🙂
Wróciliśmy na dół na tramwaj, którym znowu pojechaliśmy na wcześniej sfotografowane Hradczany. Znajduje się tam żydowska Złota Uliczka, na którą wstęp jest płatny. Jest to trochę poboczna, średnio popularna atrakcja. A szkoda, bo jest tam przepięknie. Można obejrzeć domki od środka i wejść do chłodnych, klimatycznych podziemi.
I tak zakończyła się nasza wspólna wyprawa do Pragi. Ja zostałem jeszcze na kilka dni, głównie traktując Pragę jako bazę noclegową.
Dzień 3,4,5
W następne dni wychodziłem głównie wieczorami na focenie Pragi wieczorami. Właśnie wtedy jest najlepsze światło…
To jeszcze nie koniec
Nie powiedziałem ostatniego słowa w temacie tego miasta. Za tydzień wrócę jeszcze na chwilę do Pragi, pokazując ją z tej gorszej, mrocznej i nieuczciwej strony. Wtedy druga część tytułu na pewno się Wam wyjaśni…
Sklepik z pamiątkami:
Przystanek tramwaju wodnego:
Wjazd na wieżę:
Złota uliczka: