Mazur na Mazurach: Elbląg w pigułce

Jak to jest, że Mazur nigdy nie był na Mazurach? Siara jak z Łodzi Bałuty do Radomia. W te wakacje postanowiłem odwiedzić ostanie województwo, które było wpisane na listę wstydu województw nieodwiedzonych. Rola reprezentanta warmińsko-mazurskiego przypadła na Elbląg, który obronił się całkiem dobrze. A dokładniej okolica. Jednak na ten moment skupię się na samym Elblągu.

Podróż do Elbląga odbyła się oczywiście pociągiem (a jakże inaczej) z dwoma przesiadkami w tym jedną dość ryzykowną. Chcieliśmy zrobić dopłatę do 1 klasy, lecz wszystkie miejsca były zajęte. Miał to być pretekst do zebrania materiałów do obszernego poradnika dla prawdziwego Polaka…. yyyy, może jednak zostawię szczegóły w tajemnicy 🙂

Po przyjeździe i wyjściu z dworca ukazał się nam widok troszkę zaniedbanego i zarośniętego placu. Średnia wizytówka. Aż żałuję, że nie cyknąłem żadnego zdjęcia, ale mądry fotograf po urlopie. Przyjechaliśmy za wcześnie a nie było możliwości wcześniejszego meldunku, więc poszliśmy spontanicznie w miasto na obiad i ogólnie zabić czas do 15-stej. Poszliśmy do centrum zahaczając po drodze o fajny bar mleczny. Na pierwszy rzut oka centrum wydawało się na duże i ładne.

Centrum wygląda jak hybryda Piotrkowskiej w Łodzi i rynku w Toruniu.

Czas szybko zleciał, więc wróciliśmy pod dworzec, aby się zameldować w hostelu. Wystarczyło wpisać kod z wiadomości i jesteśmy. Czas na reckę widoku z okna. Iście mikolska (MiKol – miłośnik kolei) miejscówka. Ktoś może powiedzieć, że zapowiedzi stacyjne będą przeszkadzać w nocy. Odpowiadam: nieprawda, lepszej usypianki nigdy nie miałem.

Nocleg tak daleko od dworca… konieczna była taksówka by jakoś tu dotrzeć. Oczywiście żartuję.

Przepakowaliśmy się do mniejszych plecaków i w drogę. Plan był ambitny a czasu niewiele. Poszliśmy tam pieszo zwiedzając miasto od środka. Widać, że obszar nie należy do jakiś bogatych, aczkolwiek im bardziej w część reprezentatywną tym lepiej.

I w zasadzie tyle z krótkich atrakcji w okolicy. Plan był taki by pójść na rynek w okolicy złotej godziny (jest ok ok. 1.5h przed zachodem słońca), więc była około 3 godzinna luka czasowa. Wsiedliśmy w losowy tramwaj i pojechaliśmy na bardzo klimatyczną pętlę Marymoncka.

Z niej było niedaleko do kilku tajemniczych miejsc, które postanowiliśmy poeksplorować. Poszliśmy z nurtem Dzikuski i trafiliśmy na bardzo klimatyczny, stary most prowadzący na ogródki działkowe. Po drodze trzeba było uważać na krokodyle… Dobra, wyobraźnia mnie za bardzo poniosła.

W Elblągu mają brązowe krokodyle. Jaki kraj takie zoo…

Tak, wiem. Dla Was pewnie nie ma tutaj nic ciekawego do oglądania. Jednak dla mnie wchodzenie w takie zapomniane ścieżki daje ogromną frajdę. Może ktoś też lubi? Sekcja komentarzy pod postem na Facebooku jest Wasza.

Czas wyciągnąć drugi bilet z kieszeni i pobujać się rozpadającym Konstalem 805Na po nigdy nieremontowanym torowisku.

Głos byłego speakera Radia Kraków smętnie zapowiada Plac Słowiański na którym wysiadamy i znowu wracamy do centrum docierając do rzeki… Elbląg. Dawno temu przy zakładaniu miasta Elbląg ktoś wykazał się ogromną oryginalnością w doborze nazwy. Co ciekawe, pierwsze wzmianki o nazwie pochodzą z 890 roku. Jest to jedno z najstarszych miast w Polsce posiadające bardzo ciekawą historię, której dowody w postaci pięknej zabudowy Starego Miasta zostały zniszczone podczas II Wojny Światowej.

Brama Targowa z 1319 roku jest jedną z niewielu konstrukcji, która przetrwała.

Po foteczkach pora na kolację. Pierwszy raz miałem problem aby wybrać coś konkretnego. Wybór padł na burgera w akompaniamencie frytek i dobrego zimnego piwa.

I tak zleciał cały dzień. Nie wszystko udało się zobaczyć, ale plan na spędzenie kilku dni w okolicy był ambitny. Polecam tutaj przyjechać na weekend zostawiając sobie drugi dzień na piękną okolicę. Do niej wrócimy innym razem. Na koniec zagadka: czego brakuje na zdjęciach?


Opublikowano dnia