Nie narzekajmy na PKP, czyli příběhy o české dopravě

Każdy kto w Polsce jechał koleją jak i całym transportem publicznym choć raz wie, że wcale nie jest dobrze. Można przyczepić się wielu poważnych problemów takich jak opóźnienia, problemy ze skomunikowaniami czy stary tabor. Chciałbym tym wpisem udowodnić, że wcale nie jest tak źle jak się wydaje i że w wielu aspektach da się gorzej.

Kolej

W Czechach kolej jest bardzo dobrze rozwinięta. Można dostać się do wielu miejsc korzystając z wygodnych, często skomunikowanych przesiadek. Rozkład jazdy jest skonstruowany tak, aby pasażer nie musiał czekać na swój pociąg niepotrzebnie zbyt długo. W teorii wszystko pięknie i podręcznikowo.

Szybko i komfortowo

Przesiadki są skonstruowane tak, aby pasażer zmienił pociąg bez potrzeby zmiany peronu, co nie powoduje stresu przy nerwowym szukaniu swojego peronu. Taki przywilej zależy od układu stacji, który czasami może uniemożliwić organizację takich przesiadek.

Kilka osób przesiadało się z mojego pociągu do tego na przeciw. Kilka kroków.. i już!

A teraz hejt.

Krew mnie zalewała, gdy dowiadywałem się o swoim peronie kilka minut przed odjazdem pociągu. W Polsce perony przypisane są do rozkładu jazdy. Jadąc miesiąc wcześniej wiemy na jaki peron musimy iść. Chyba, że PLK zrobi nam psikusa i zmieni go z bliżej nieznanego powodu. Tutaj idziesz na pociąg całkowicie w ciemno.

Na tablicy SDIP bardzo dobrze to widać. Stałem pod nią jeszcze kilka dobrych minut.

Dla osoby sprawnej ruchowo nie jest to jakiś większy problem. Ale mając po 20 sztuk bagażu na osobę jest to utrudnienie (dobra, ten przykład jest głupi, to już nie są czasy jeżdżenia na handel do Berlina). Po kilku dniach jazdy pomiędzy większymi miastami bardzo to irytowało. Wracając do Polski wyjechaliśmy z Pragi z 40 minutowym opóźnieniem. Oczywiście dowiadując się o peronie 10 minut przed faktycznym odjazdem pociągu. Jechało ze mną dużo Polaków, wielu nie było pewnych czy w ogóle wróci do kraju. A to już oznacza stratę zaufania do tego środka transportu.

Drugi problem to obłożenie na niektórych trasach. W Brnie byłem świadkiem niezłej awantury z powodu braku miejsc w pociągu. Ludzie ściśnięci jak sardynki w puszce musieli być na siłę wpychani do pociągu tak by drzwi się zamknęły. Ciężko przewidzieć frekwencję jadąc pierwszy raz danym połączeniem ze względu na brak obowiązku rezerwacji miejsc. Pytanie: zatem dlaczego podróżni nie rezerwują miejsc? W Czechach na wyższe kategorie pociągów rezerwacja jest opcjonalna. I czasami płatna. Reszty tłumaczyć nie muszę. Pytanie numer dwa: dlaczego nie dołoży się dodatkowych wagonów? Jest to skład typu push-pull – jest lokomotywa a po drugiej stronie składu wagon sterowniczy, pociąg raz jest ciągnięty a raz pchany. Zatem dołożenie wagonów nie jest tak oczywiste jak w przypadku klasycznych składów wagonowych.

I tak z 15 minut…

Po kilku dniach byłem zmęczony zmianą przyzwyczajeń. Z radością przesiadłem się do powrotnego TLK w Katowicach.

Komunikacja miejska

Tutaj bez hejtu. Ani jednego słowa. Organizacja na bardzo dobrym poziomie. Jest jedna wspólna taryfa biletowa. Kupujesz bilet i jedziesz na nim pół kraju. I to praktycznie do każdej wsi. Polacy, patrzcie i uczcie się.

Na linii podmiejskiej jeździ trolejbus. I to w takcie 15 minut. Jak widać da się. (Brno)

Kupno biletu też jest łatwe. Albo są biletomaty albo możliwość kupna w kasowniku. Jedną z opcji jest też zakup przez aplikację. Niestety sprawa jest bardziej skomplikowana, ponieważ każde miasto ma swoją aplikację. I z perspektywy turysty z Polski często jest jeden problem: ciężko ją pobrać ze Sklepu Play. Jaki sens mają takie blokady regionalne? Nie wiem.

W każdym większym mieście istnieje albo sieć trolejbusowa albo tramwajowa. Albo i to i to. W Polsce takie rozwiązania były likwidowane ze względu na stan techniczny infrastruktury i nieopłacalność jej remontów. Tutaj udało się utrzymać sprawność tych systemów aż do dnia dzisiejszego. Różnimy się podejściem do wagi transportu publicznego. U Czechów nie mając samochodu nie jesteś skazany na wykluczenie. W Polsce mieszkając w miejscowości obok średniego miasta jest busik co kilka godzin lub w ogóle nic. Przy odrobinie szczęścia autobus podmiejski.

Ostrava pomimo swojej wielkości ma zarówno trolejbusy jak i tramwaje…
…i to równolegle obok siebie.

Problem teoretycznie łatwy do rozwiązania

Jak rozwiązać ten problem? Zacząć od powołania większych organizatorów na poziomie regionów. Tym systemem poszły Niemcy i sprawdza się to bardzo dobrze. Jest jeden organizator odpowiedzialny za organizację przewozów na poziomie landu i to on ustala spójną numerację, taryfę, trasy, takt i inne ważne kwestie dotyczące sprawnego działania komunikacji. Nie wystarczy dotować PKSów używając dziurawego prawa, które zabrania dotacji dla przewoźników miejskich. Zabija to pomijaną spójność wymuszając tworzenie dodatkowych spółek. Miną długie lata zanim dorównamy naszym sąsiadom. Liczę na to, że w ogóle do tego dojdzie. A terminem się nie martwmy.


Opublikowano dnia